Dom rodziny Potter'ów od dawna uważany był za dziwny. Podwórze
otoczone było gęstymi krzakami, które to zasłaniały widok
wścibskim sąsiadom , czasem zza firanek można było dostrzec
poruszające się w obrazach postacie, a niektóre przyrządy....
wykonywały należącą do nich prace same!
W tym oto otoczeniu wychował się Albus, średni syn Potter'ów,
który uważany był za najbardziej różniącego się od rodziny. I
mówiąc szczerze, sam również się tak czuł.. Należał do innego
domu w Hogwarcie, to znaczy w szkole magii i czarodziejstwa. Otóż
Potter'owie nie byli normalną rodziną. Byli piekielnie zdolnymi
czarodziejami. Tak też gdy oni trafili do Gryffindoru, domu znanego
z męstwa i odwagi, Albus trafił do cieszącego się złą sławą
Slytherinu.
Tego oto dnia, dwudziestego ósmego sierpnia dwa tysiące
dwudziestego roku, średni Potter kończył pakować swoje rzeczy i
usiadł na łóżku. Jego spojrzenie od razu powędrowało do
naszykowanego już mundurka z godłem Slytherinu na piersi. Dlaczego
właśnie tam trafił? Może nie miał już nic do tego domu, ale
jednak prosił Tiarę o przydzielenie do Domu Lwa. Ta jednak
zachowała się trochę... dziwnie. Naskoczyła na niego, że to jej
decyzja gdzie zostanie przydzielony i już dawno postanowiła dokąd
trafi. Chwilę potem krzyknęła Slytherin! . Albus nie
rozmawiał z rodzicami o dziwnym zachowaniu Tiary. Myślał, że to
normalne, dopóki nie wyjawił tego swojemu przyjacielowi, Alex'owi.
Jego rozmyślenia przerwało pukanie do drzwi, na które odpowiedział
ciche Prosze . Jakie było jego wielkie zdziwienie, kiedy w
progu zobaczył swojego brata, Jamesa.
Z James'em nie miał najlepszych relacji, jednak te zdecydowanie się
poprawiły, gdy Albus trafił do Hogwartu. Wtedy jego brat stał się
nad wyraz opiekuńczy, jednak podejrzewał, że James udawał tak
przed pewną gryfonką z rocznika Albusa – Juliettą Wood.
- Al, choć szybko! - szepnął natarczywie starszy z braci. Jego
twarz była cała czerwona z emocji, a klatka piersiowa szybko
poruszała się to w górę, to w dół.
- O co Ci chodzi? - zdziwił się młodszy Potter, jednak posłusznie
ruszył za szesnastolatkiem. Zatrzymali się na końcu korytarza,
przy drzwiach do gabinetu ich ojca, które tamtego dnia pozostały
lekko uchylone.
- Harry, to naprawdę poważna sprawa. Szpiedzy w Ministerstwie? To
nie dorzeczne! - powiedział kobiecy głos należący do ciotki
braci, Hermiony Weasley. James spojrzał na brata wzrokiem mówiącym
,,Nie warto było iść ze mną?'' , ale Albus wzruszył tylko
ramionami i przysunął się bliżej drzwi.
- Hermiona ma rację. Od trzech lat dzieją się podejrzane rzeczy.
Może nie jest to tak złe jak za czasów Sam-Wiesz-Kogo , ale jednak
to budzi niepokój. - oznajmił rudowłosy mężczyzna, który stał
tyłem niedaleko drzwi. Albus zdziwił się słysząc, że jego wujek
nie wymawia imienia Voldemorta. Przecież jego już nie było, nie
trzeba było się niczego bać.
- Czyżbyś sugerował, że bagatelizuje sprawę? - zapytał się
podenerwowany Harry Potter.- Nie ma już Voldemorta, to prawda. Ale
zło nadal jest na tym świecie. Nie wszyscy śmierciożercy zostali
wyłapani i to mnie bardzo martwi. Ale powiedzcie mi... Skąd ja na
gacie Merlina mam wiedzieć, kto za tym wszystkim stoi?!
W pomieszczeniu zapadła cisza. Od jakiegoś czasu Wybraniec chodził
podenerwowany i nawet najmniejsza sprzeczka kończyła się wybuchem
pana Pottera.
Albus, który uznał, że i tak usłyszał za wiele, po cichu ruszył
w stronę swojego pokoju.
Tam usiadł za biurkiem i zabrał się za pisanie listu.
Alex!
U
mnie wszystko dobrze i tak jak ty nie mogę się doczekać powrotu do
Hogwartu.
Wybacz,
że nie spotkaliśmy się na Pokątnej, ale z powodów rodzinnych
zakupy
zrobiliśmy wcześniej niż zwykle. Muszę Ci w pewnym sensie
przyznać rację
co
do tego, co napisałeś mi ostatnio. W naszym świecie dzieje się
coś dziwnego.
Przed
chwilą podsłuchałem rozmowę ojca z jego przyjaciółmi.
Jednak
wszystko opowiem Ci w szkole, kiedy będziemy wszyscy.
Wiesz
może co u naszego Skorpiona? Odkąd Rose uderzyła go w twarz na
pożegnanie,
przestał
się do mnie odzywać. Mam nadzieję, że się nie obraził.
Do zobaczenia wkrótce
Albus
Młody Potter z zadowoleniem przyjrzał się listowi i wręczył go
swojemu puchaczowi Remusowi.
Już nie mógł doczekać się powrotu do Hogwartu. Czuł, że ten
rok pozostanie mu w pamięci.
***
- Czy to naprawdę takie trudne?! Dostać się do Departamentu
Tajemnic i zdobyć dziennik Riddle'a? -wykrzykiwała Mroczna Pani.
Była wściekła, gdy Afus Rowle oświadczył jej, że misja się
nie udała. Mężczyzna skulił się przerażony, jednak chwile potem
z kpiną spojrzał w stronę drzwi bocznych. Pani również
powędrowała wzrokiem w tamtą stronę i szeroko się uśmiechnęła
widząc swoją czternastoletnią córkę.
- Witaj, matko. - powiedziała dziewczyna i podeszła bliżej. Afus
rzucił jej pogardliwe spojrzenie.
- Być może zabrzmi to niegrzecznie Pani, ale od naszych szpiegów w
Hogwarcie wiem, że Twoja córka również nie sprostała zadaniu. -
rzekł.
On
ma rację Irabello. Ja również ją obserwuję i widzę, że nie
wykonuje swojego zadania,
oznajmił głos w jej głowie. Mroczna Pani zmarszczyła czoło i
spojrzała na swą córkę.
- Wytłumacz mi, kochana.. Kazałam Ci znaleźć Sama-Wiesz-Co, a ty
nic sobie z tego nie robisz? - spytała spokojnie kobieta. Po chwili
dodała: - To dla nas bardzo ważne. Nie możemy zacząć działać,
jeśli tego nie zdobędziemy.
Dziewczyna podeszła bliżej matki i skrzywiła się.
- Jak mam działać, skoro ta przeklęta Wood'ówna mnie obserwuje?
Ona coś wie, mamo. Węszy i uważnie mnie obserwuje! - oznajmiła
podenerwowana.
Irabella skupiła się mocno i wtargnęła do wspomnień jej córki.
Chwile później stwierdziła, że czternastolatka mówi prawdę.
Julietta Wood faktycznie odziedziczyła mądrość i bystrość
umysłu. Julietta okazała się naprawdę dobrą czarownicą. Widząc
wspomnienia córki, zdała sobie sprawę, że z każdym dniem osoby,
które miała wyeliminować stają się coraz potężniejsze.